środa, 26 marca 2014

Zapowiedź GP Malezji

Pierwszy weekend już za nami, czas przygotować się do kolejnego. GP Malezji już tuż, tuż, więc zanim wygodzie rozsiądziemy się przed telewizorami, zastanówmy się, co może się wydarzyć.


Powrót do przeszłości

Odświeżmy sobie zeszłoroczne zmagania na torze Sepang, a faktem jest, że działo się dużo. Zaczynajmy.

Wspomnień czas... sentymentalny powrót do korzeni
Po dość mokrych kwalifikacjach, które wygrał Sebastian Vettel tuż przed Felipe Massą i Fernando Alonso, przyszedł czas na niedzielny, również mokry, start. Fernando skończył swój wyścig tuż po starcie, po niezbyt udanym ataku na Vettela. Tor wkrótce przeschnął, więc kierowcy zaczęli masowo zjeżdżać do alei. Lewis Hamilton nie zdążył się jeszcze przystosować do nowych barw i najwyraźniej zatęsknił za biało czerwonymi kombinezonami mechaników McLarena, więc złożył im wizytę. Problemy z pit stopem mieli kierowcy Force India i po kilku nieudanych próbach wymiany kół (trwających przeszło pół minuty) obaj wycofali się z rywalizacji.
Podium GP Malezji nie należało do najradośniejszych w sezonie...
Ubiegłoroczna GP Malezji była jednym z nielicznych wyścigów sezonu 2013, które na długo zapadły w pamięć. Wszystko za sprawą słynnego komunikatu Red Bulla- "Multi 21". Team orders w drugim wyścigu? Vettelowi nie przypadło to do gustu i, choć powstrzymywany przez zespół, wyprzedził prowadzącego Marka Webbera. Ale nie tylko byki chciały tego dnia kontrolować swoich kierowców, również Mercedes usilnie starał się o trzecie miejsce dla Hamiltona. Jadący za nim Rosberg, mający znacznie lepsze tempo, pokornie dowlókł się do mety na czwartej pozycji. O ile atmosfera w austriackiej stajni była kipiąca, a nad podium wisiały gradowe chmury, o tyle odbierający trofeum Hamilton przyznał: "Tu powinien stać Nico". Temat afery krążył w mediach długi czas. Przybyło przeciwników Vettela, ale nie zabrakło również tych, którzy poparli jego decyzję. Hasło stało się na tyle popularne, że w internecie dostępne były koszulki z cytatem z Malezji. Jedno jest pewne- wydarzenie to było ciosem, który ostatecznie rozbił pozory dobrego kontaktu między kierowcami Red Bulla i był początkiem ostrej walki na słowa, trwającej aż do końca sezonu.

Czego możemy się spodziewać w tym roku?

Pewne jest, że nic nie jest pewne. Możliwe, że popada. Ale to, kto powalczy o zwycięstwo, jest bardziej nieprzewidywalne niż warunki atmosferyczne. W gronie faworytów na pewno możemy umieścić Mercedesa, po świetnym występie Rosberga w Australii, apetyt na podium pewnie jeszcze się zwiększył. Williams? Czemu nie. McLaren? Młody Magnussen zaskoczył wszystkich swoim debiutem i wszyscy pokładają w nim wielkie nadzieje. Ale nie wykluczone, że do walki włączy się Vettel, który ostatniego wyścigu nie może zaliczyć do udanych. Jeśli Red Bull opanował już problemy możemy spodziewać się przebudzenia czterokrotnego mistrza świata. Choć jak na razie to Ricciardo prezentuje się o niebo lepiej. Co z Ferrari? Scuderia nie zachwyca, a raczej radzi sobie przeciętnie, jednak Ferrari to Ferrari, a czarnego konia nie można lekceważyć, szczególnie, kiedy pod jego znakiem jeżdżą tacy kierowcy jak Alonso i Raikkonen. Co więc jest pewne? Musi być ciekawie!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz